PAMIĘTNIKI POLSKIEJ HAENYEO CZ.3


Od tego tygodnia ćwiczenia praktyczne z nurkowania zaczęły się na dobre! Ale zanim zanurzyłyśmy się po czubek głowy, miałyśmy zajęcia ze sztuki oddychania pod wodą prowadzone przez cudną młodą haenyeo, która zaserwowała nam także dużo innych praktycznych syrenich rad 🧜‍♀️

Ale uczenie się głową, a przelanie tego pod taflę wody to już inna gadka! Mogę usłyszeć po 100 razy, co mam robić, a potem okazuje się, że nogi, które wydają mi się być wyprostowane, zginam 😅 No cóż… w morzu moje ciało wydaje się ciałem obcym.

W końcu zetknęłyśmy się z kulturą haenyeo, która jest już na wyginięciu – kulturą bulteok, czyli ogniska w kamiennym kręgu. Starsza haenyeo piekła nam ślimaki morskie 🐚 na rozżarzonych węglach. Chwile, które warto zapamiętać na długo

Od tego tygodnia przybyło nam osprzętowania. Pas z obciążnikami i tewak (boja, do której są przymocowane sieci), moża powiedzieć, że była to okazja do pierwszego iście ‚syreniego’ nurkowania.
Niestety… fale były na tyle duże, że samo wypływanie w pełniejsze morze ogołociło mnie z sił, do tego rozpinały mi się płetwy, zaparowywały okularki… 🤿
a pobliskie skałki wydawały zbliżać się do mnie w zastraszającym tempie. Jednym słowem walka o przetrwanie i zero chęci czy nawet sposobności na ćwiczenie nurkowania. Oczywiście, kiedy zbliżał się trener i ‚zmuszał’ nas do zanurzania, jakimś cudem robiłam podchody do nurkowania, ale byłam na tyle zdyszana, że było to przerażające 😬
„Miała być haenyeo jest po haenyeo” – dopadały mnie same negatywne myśli.
Marzenie, które zrodziło się w sumie niedawno, zdawało się opaść na dno morza. Na dno, na które ja nijak opaść nie mogę…
Co gorsza, wyglądało jakby cała reszta sobie jakoś radziła…
Okazało się jednak już po wszystkim (przetrwałam!), że połowa dziewczyn, z którymi rozmawiałam miała podobne doznania, co mnie troszkę pocieszyło. I tak obiecałyśmy sobie, że posklejamy nasze rozbite serca i następnego dnia spróbujemy od nowa.

Dzisiaj, zaczełyśmy od zajęć z babcią haenyeo, która opowiedziała nam o swoich początkach i dała kilka trafnych rad (m.in żeby się nie obżerać 😀 i żeby poczuć się najpierw pewnie w wstrzymywaniu oddechu).
Przed samymi zajęciami praktycznymi powiedziałam trenerowi, że moje nurkowanie nie przypomina bynajmniej kaczki, a raczej kulawą krewetkę 🦐 i przydałoby się więcej zajęć z podstaw. Dzięki temu dzisiejsze zajęcia przeprowadzono w zatoczce, gdzie fale docierały z mniejszym natężeniem i gdzie mogłam uspokoić trochę stargane serducho i ciało.
Po tym jak okazało się, że udaje mi się wstrzymać oddech na około 1min 30s, nabrałam troszkę pewności siebie i przed samym wyjściem z wody, udało mi się w końcu zanurkować! Może jeszcze nie dotarłam do dna, ale zyskałam nadzieję na to, że przy ‚wielkiej odrobinie’ ćwiczeń, może uda mi się jednak zostać syreną.

I tak, moje serce było miotane falami równie, a może nawet bardziej niż moje ciało przez ten weekend 🌊

Sobota, historyczna chwila – trening 1 na 1 z weteranką, babcią haenyeo.
Kiedy dowiedziałam się, kto jest moją partnerką, spadł mi kamień z serca. Była to ta babcia, która swoim przemówieniem podczas zajęć w zeszłym tygodniu dodała mi otuchy słowami „na początku każdy się trudzi, trzeba zacząć małymi kroczkami”, po tym jak już straciłam nadzieję…

Zanim się zanurzyłyśmy użyczyła mi swojej bylicy (alá piołun) do przetarcia okularków, żeby nie zaparowywały (tradycyjny sposób).

Jednak zaraz po wejściu do wody i pierwszych nurkowaniach uznała mnie za ‚niegodną’ bycia haenyeo, mówiąc do koleżanki obok, coś czego wolałabym nie zrozumieć, ale mimo dialektu zrozumiałam 😅
Ja tam się cieszyłam, że w końcu udało mi się opanować zanurzanie ‚kuperka’ 🦆 a tu taki cios w samo serce.
– „W zeszłym tygodniu mówiła pani, że po wyjściu za mąż i przybyciu do tej wioski, miała pani trudności z opanowaniem nurkowania. Dla mnie to też początki, więc może dam radę, jeżeli będę pilnie trenować?” – powiedziałam łagodnie, uśmiechając się.

W końcu dała mi swój hak (호맹이) i użyczyła swojego pasa z obciążnikami, który był nieco cięższy od mojego.
Zdaje się, że w jej oczach powoli zaczęłam dawać sobie radę, bo wypłynęłyśmy na głębsze morze 🌊 gdzie udało mi się wyłowić 10 ślimaków morskich 🐚 (소라) i gdzie poczęstowała mnie świeżo wyłowionym jeżowcem.

Patrząc tak na haenyeo w akcji, już nie w filmie dokumentalnym, ale tuż obok, poczułam się na chwilę jak haenyeo i jakbym po raz pierwszy zobaczyła syrenę w jej naturalnym środowisku 🧜‍♀️ Było to piękne przeżycie!

Uwieszone na tewak-ach toczyłyśmy rozmowy, a na koniec przytuliłam ją mówiąc, że do następnego razu będę jeszcze pilniej trenować, więc mam nadzieję, że znowu zostaniemy parą.

Dzisiejsze morze było mało przyjazne, nie było widać dna i dało się odczuć prądy morskie, plus, od piątku dorwało mnie zapalenie gardła… Ale ponieważ założyłam, że muszę poprawić postawę przy nurkowaniu i ponieważ trener dał nam wojskowy wycisk, w końcu udało mi się zanurkować nie zginając kolan i właściwie ‚manewrować nogami’.
Przyznaję nie było lekko, ale już się nie mogę doczekać następnego tygodnia 🤭


Dodaj komentarz